Natalia & Paweł
Zagraniczna sesja ślubna w Piranie
ZAGRANICZNA SESJA ŚLUBNA
Zagraniczna sesja ślubna to zawsze dobry pomysł. Zapytacie dlaczego – już śpieszymy z odpowiedzią! Wyjazd w dotąd nieznane nam miejsce sprzyja kreatywności. Jesteśmy wrażliwsi na nowe bodźce, szukamy intensywniej, rozglądamy się, ciekawi nas dosłownie wszystko. Każda uliczka, szyld, kawiarenka, ludzie, kolory, zapachy i smaki. Oczywiście nadal uważamy, że Polska to świetne miejsce z potencjałem i uwielbiamy plenery ślubne w naszym pięknym i różnorodnym kraju. Jednym z naszych ulubionych regionów jest Dolny Śląsk. Często wracamy tam na zdjęcia, ale i na urlop. Jeśli jeszcze nie widzieliście sesji w tamtych okolicach, zerknijcie na wpis z Sylwią i Konradem. Wróćmy jednak do tematu sesji zagranicznych.
SESJA W PIRANIE, WŁOSKI KLIMAT
Piran – małe, malownicze miasteczko na Słowenii położone nad Adriatykiem. Do złudzenia przypomina włoskie miasta, jednak nie jest to przypadkowe, ponieważ dawniej było wenecką twierdzą. Z Piranu zresztą jest bardzo blisko do Włoch. Wielu mieszkańców posługuje się językiem włoskim, a w kawiarniach wypijemy – podobno – włoską kawę. Jesteśmy tym miejscem absolutnie zauroczeni. Nie tylko ze względu na genialną architekturę, bliskość morza, ale także ze względu na przesympatycznych mieszkańców i kameralność tego miejsca. Być może w sezonie nie jest już tak uroczo pusto, ale będąc tam w kwietniu mieliśmy miasto niemal na wyłączność.
PLENER ŚLUBNY NA SŁOWENII
Jak to się stało, że znaleźliśmy się w tym miejscu? Plan początkowo był inny. Mieliśmy polecieć do Włoch lub Hiszpanii, jednak zbiegiem kilku wydarzeń musieliśmy zrezygnować i zmienić całą koncepcję. Zamiast lotu – podróż samochodem, a zamiast popularnych miejscowości – skromny Piran. Nie żałujemy ani odrobinę! To były genialne trzy dni w najlepszym towarzystwie. Musicie wiedzieć, że Natalia i Paweł to osoby z którymi chcecie wyjechać na koniec świata, pić dużo wina i gadać do rana. Z nimi nie mogło się nie udać. 🙂
W czasie naszej wycieczki nie obyło się bez przygód. W dniu zaplanowanej sesji okazało się, że Paweł nie zabrał garnituru. To znaczy zabrał – ale był to garnitur taty Natalii. Na szczęście szybka interwencja naszej niezastąpionej grupy wsparcia pozwoliła wykonać sesję. Niech żyje Zara. 😉
Wystarczy już chyba słów, czas na obrazki. Chodźcie zobaczyć naszą zagraniczną sesję ślubną w Piranie, niepozornym, słoweńskim miasteczku.
[…] nie była nasza pierwsza sesja za granicą – zobaczcie wpis z super sesji poślubnej w słoweńskim miasteczku nad […]
[…] nie była nasza pierwsza sesja za granicą – zobaczcie wpis z super sesji poślubnej w słoweńskim miasteczku nad […]
Przecudna sesja! Piękne światło i to coś… Lubie to 🙂